Get all 4 Jarun releases available on Bandcamp and save 25%.
Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality downloads of Rok spokojnego słońca, Sporysz, Pod niebem utkanym z popiołu, and Wziemiozstąpienie.
1. |
W światło stycznia
06:28
|
|||
W światło stycznia
Wyszedłem w przedświt, w poświatę, w międzyświat
Zawieszony pomiędzy ciszą i niebytem
I ku granicy zimy, z głową nad sen wzniesioną
Ku mlecznych dróg rozstajom
W światło stycznia...
Naprzeciw światu i przeciwko sobie
Przeciwko słowom wykutym z powietrza
I z pięścią zaciśniętą na horyzontu drzewcu
I z głową od gwiazd ciężką
W światło stycznia...
Pod niebem z ognia rzeźbionym, pod niebem o oczach z pustki
Na ścieżkach szronu, co wiodą donikąd
Cieniem okryty, martwym skrzydłem śniegu
I z wzrokiem jak cierń wbitym
W światło stycznia...
I grom rzuciłem, srebrem tnąc powietrze
Ale mą włócznię przechwyciła cisza
I świat skamieniał kryształowym drżeniem
Zapadł się wiatrem zbyt późno zrodzonym
I sił już nie mam by podążyć dalej
Stałem się górą wyniosłą jak miłość
Stałem się drzewem samotnym jak oddech
I już zostanę przemieniony w ciszę
W światło stycznia...
|
||||
2. |
Jodły
06:56
|
|||
Jodły
I znów nad horyzontem zapłonie serce zimy
Napnie się łuk srebrzysty ślepego mrozów łowcy
I ponad jodeł blanki popłynie czerni chorał
A ku mnie zstąpi cisza i blask śnieżnego nieba
Zamkną się oczy ziemi, śniące, bielą olśnione
A rzeka gwiazd zaszumi nicości huraganem
W jej nurcie nagi stanę, obmyję nieistnieniem
Modlitwą pierś otworzę, i tryśnie gniewu strumień
I powie rzeka, że to sen
Co w oczy sypie szronu skry
I szepnie ziemia, że to śmierć
Co skrzydłem mrozu koi ból
Zabraknie tchu wiatrowi, umilkną drzew poszepty
Noc niebo z ziemią złączy mrozu przejrzystym ściegiem
I ku sklepieniom sięgnę, słowem jak sierp płomienny
I gwiazd pościnam snopy, i przetnę zimy więzy
Zadrży powietrza struna, trącona łez imieniem
Westchną bezczasem góry, lodem zadźwięczy serce
Na ciszy cierń je wbiję, by wreszcie bić przestało
I pójdę między drzewa, ku snom, których już nie ma
I powie jodła, że to smutek
Co w śnieg zaklęty świat okrywa
I powie jesion, że to miłość
Co jest jak zima, tylko zima…
|
||||
3. |
Widma
08:38
|
|||
Widma
Uleciał w niebo dym z ołtarzy zimy
Gdy mrozu płomień strawił serce puste
Nic już nie trzyma, nie wołają słońca
Czas ruszyć w drogę, przede mną otchłanie
W góry, co kwitną martwymi ptakami
I śniegiem wonnym i sennym jak głogi
Milczące krzykiem uśpionych potoków
I drżące pustki rozgwieżdżoną czernią
Zaszepczą wiatru śmiercią niespokojną
Słowa ostatnie wyjdą z ust kamiennych
A wtedy zaśniesz w lawin kołysaniu
Z głową na moich opartą kolanach
I wciąż przed siebie, w górę, między chmury
Po światła szlakach, między ciszy granie
W niczyją ziemię, w kraj dla bogów obcy
W wieczność tętniącą bielą i rozpaczą
I nie przystanę, nie spojrzę za siebie
Na widm korowód, co podąża za mną
I w oczy twoje wyblakłe od śnienia
I łez kryształy na wiatr nanizane
Na cichy kondukt wśród mgieł zagubiony
Jodły zgarbione pod pieśni ciężarem
W chramach wyrosłych na skraju nicości
Szepczące w ciszy modły do nikogo
Aż wyjdę w niebo, lecz iść nie przestanę
By skryć się w końcu pośród gwiazd gałęzi
By zniknąć między światów kolumnami
Z kryształowego rzeźbionymi smutku
|
||||
4. |
Bezimienna
08:03
|
|||
Bezimienna
Runęły skrzydła ciszy spośród niebios bezwładu
Zawirowały wokół spalonych chmur popioły
Opadła bezszelestnie zakrzepłej krwi srebrzystość
Ciężarem pustki łamiąc i lęki i nadzieje
Bezruchem niespokojnym kołyszą się gałęzie
Gdy w chłodnej mroku bieli przepływa lasu widmo
W powietrzu bez snów pustym wirują pieśni sadze
I z każdym nowym płatkiem roznoszą w świat samotność
Nie ma już cichych ścieżek, nie tętnią blaskiem źródła
Płynie przez nicość trwoga jak zapomniany akord
Cichsza niż ognia smutek, nad miłość ulotniejsza
Nadeszła bezimienna, bezmierna, srebrna śmierć
I przeszła na wskroś nieba, lecz już jej nie ujrzałem
Bo zniknął świat na zawsze, zasnuty tchem zimowym
Jęknęły dzwony pustką, lecz pozostałem głuchy
Bo osiadł na mych skroniach kamienny śniegu całun
Wciąż czekam w biel wpatrzony, lecz wiem, że już nie wróci
I płomień gorzki tryska spomiędzy warg zastygłych
I żal, jak sowie skrzydło, bezdźwięcznie rwie powietrze
Znów będę musiał wrócić, to jeszcze nie ta chwila…
|
||||
5. |
Rok spokojnego słońca
08:52
|
|||
Rok spokojnego słońca
Na wskroś słonecznych błoni
Przez biały oddech grudnia
Powstał i zaraz zapadł
Zasnął znużony światem
Potem już nic nie było
Ni życia, ni tajemnic
Stare jaskółcze gniazda
Pełne wędrownych pieśni
Bo dom mój opuściły
Na skrzydłach czarnych śmierci
Pomknęły wśród trzepotu
Ku innych słońc wybrzeżom
A tutaj szmer srebrzysty
Słów niewypowiedzianych
Topią się w ogniu świtu
Kry księżycowych blasków
Zaczął się rok kolejny
Kolejna zima zimy
Cichy, jak nicość biały
Rok spokojnego słońca
Pobiec bym chciał przed siebie
Dotrzeć do serca granic
Lecz tutaj zawsze grudzień
Lodem gwiazd stopy plącze
Może tak być powinno
Może nic więcej nie ma
Prócz cichej, ptasiej śmierci
Zastygłej wśród gałęzi
I może niepotrzebnie
Spoglądam w twoje oczy
Prawda jest w sercu zimy
W snach spokojnego słońca
|
||||
6. |
Pierwszy śnieg
08:22
|
Streaming and Download help
Jarun recommends:
If you like Jarun, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp